środa, 29 stycznia 2014

Funchal. Madera

Przy pierwszym wpisie o Maderze nie oślepię Was słońcem, co nie znaczy że go nie było podczas całego pobytu.
Madera przywitała nas deszczem, chmurami, 45minutowym kołowaniem nad lotniskiem, komunikatem od pilota, że możemy wylądować na pobliskiej wyspie Porto Santo,a w najgorszym wypadku na Lanzarotte. Jednak mieliśmy więcej szczęścia niż niemiecka wycieczka, która poleciała na Wyspy Kanaryjskie. Proces lądowania był dosyć utrudniony przez boczny wiatr, co za tym idzie samolot do ostatniej chwili leciał bokiem, po czym na ostatnim etapie wyprostował lot. To nic nowego, bo to lotnisko jest w  dziesiątce najniebezpieczniejszych i taki sposób lądowania jest prawidłowy, jednak na pokładzie była cisza jak makiem zasiał. Pasażer, który przez prawie 5 godzin miał najwięcej do powiedzenia, na te 10 minut zamilkł, ale musiał jeszcze dodać, że "czarno to widzi" ;)
 Dowiedzieliśmy się, że tylko piloci z doświadczenie mogą tam lądować. Muszą odbyć pięć prób lądowania bez pasażerów, aby dostać pozwolenie na przewożenie pasażerów.
Tyle historii samolotowych, zapraszam na spacer po Funchal.


Styczeń, a tu wszystko kwitnie.
I moja radość na rozmazanej twarzy :) dla fotografującego kwiaty były ważniejsze ;)










Pierwszy punkt naszego spaceru to targ Mercados dos Lavradores. Można się na nim zaopatrzyć w lokalne produkty, egzotyczne owoce, których nazw nie zapamiętałam za to smaki były niesamowite. W drugiej części znajduje się targ rybny, gdzie zapach nie zachęcał do dłuższego pobytu.


Długa, czarna, z wyłupiastymi oczami- espada. Wygląda okropnie,ale smakuje wyśmienicie. Podawana jest z banami. Zdjęcie możecie zobaczyć na instagramie
Agnieszka, dziękuję za polecenie :)





Miejsce, do którego zmierzałam od początku to ulica Santa Maria. Stara część miasta, w której znajdują się restauracje, puby, bary. Obdrapany tynki i ozdobione drzwi. Najbardziej kolorowe miejsce podczas tego pochmurnego dnia.




Kolejka linowa mknąca nad miastem w kierunku Monte, do ogrodów, była na naszej liście do zobaczenia. Odłożyliśmy to na inny, słoneczny dzień.












Zmienność pogody na Maderze jest wpisana w klimat i nie można się zniechęcać.
Na drugi dzień słońce zawitało no wyspę, co Wam pokażę następnym razem.

6 komentarzy:

  1. Cudownie, cudownie i jeszcze raz cudownie! Cieszę się , ze wyjazd sie udał, że trochę słońća wyszło, że espada smakowała :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Aga. O rybie bym nic nie wiedziała, gdyby nie Ty ;)

      Usuń
  2. Ale Wam dobrze:) Uwielbiam te portugalskie widoczki;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. było dobrze na chwilę. teraz trzeba czekać do czerwca....

      Usuń
  3. 'Podróżowanie' z Tobą to wielka przyjemność!

    OdpowiedzUsuń